Zacznijmy od początku – będzie Wam łatwiej to wszystko sobie wyobrazić. Warsztaty Akademii Płodności zaczęły się w piątek późnym popołudniem. Dziewczyny miały zacząć przybywać do nas od 16:00, więc bardzo chciałyśmy zdążyć z przygotowaniem pokoi przed ich pojawieniem się. Na każdą z uczestniczek czekały na łóżku: skierowany tylko do niej list, harmonogram i kwiatek. Bardzo zależało nam na tym, by wszystkie od samego początku poczuły się wyjątkowo.
Z ekscytacją i pyszną kawą czekałyśmy na kolejne uczestniczki w recepcji. Dziewczyny zjeżdżały się z całej Polski – był Poznań, były Katowice, Kraków, Warszawa czy nawet Bytom – dlatego wspaniałomyślna Pani Ania czekała na te wszystkie puste po długiej podróży brzuchy z pysznym, ciepłym obiadem. Po posiłku Dziewczyny aklimatyzowały się w pokojach, zapoznawały z pozostałymi uczestniczkami i szykowały na krótkie spotkanie integracyjne. W okolicach godziny 18:00 spotkałyśmy się wszystkie w sali konferencyjnej. Przygotowałyśmy kilka zabaw, które pozwoliły nam się lepiej poznać. Nie byłybyśmy sobą, gdyby obyło się bez chochlików…
.
Sobota! Cóż to był za długi i pełen emocji dzień! Zaczęłyśmy rano śniadaniem. Choć część Dziewczyn przyznała nam się, że w nocy rozmawiały do późna, to wszystkie były wypoczęte i gotowe chłonąć wiedzę. Zaraz po śniadaniu przeniosłyśmy się do sali konferencyjnej, gdzie dołączyła do nas pełna ciepła Asia z Another Story Photography, która uwieczniła na zdjęciach sobotnią część warsztatów. Nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy nie zaczęły od wręczenia uczestniczkom przygotowanych niespodzianek.
W głębi każdej bawełnianej torby oprócz planera czekał jeszcze kubek Akademii Płodności – endoeliksir i inne płodne płyny z tego kubka mają supermoc
Totalna magia zaczęła się, gdy prowadząca przeszła do części praktycznej i pod jej dłonie trafiały po kolei brzuchy kolejnych dziewczyn.
– Masz owulację z prawego jajnika teraz. – Tak…
Dziewczynom, które przeszły w swoim życiu operacje, naciskała na brzuch z jednej strony, pokazując nam, jak ciągnie pooperacyjny zrost, który zaczyna wciągać się w głąb brzucha zupełnie gdzie indziej!
– Powiedz mi tylko, jak masz na imię i ile masz lat.
Głębokie zrosty, mięśniaki, ciąże pozamaciczne, endometriozy, poronienia, niewłaściwe ułożenie macicy –to wszystko wychodziło w trakcie sesji, gdy dłonie Moniki przesuwały się centymetr po centymetrze po brzuchach dziewczyn.
– Wiesz, że nie mogę patrzeć na siebie w lustrze? Nienawidzę patrzeć na swój brzuch, nawet jak go myję, to robię to jak najszybciej potrafię.
– Wiesz, że ja nie płakałam przez ostatnie dwa lata ani razu? Nie wyszło kilka inseminacji, in vitro, nieprzeszliśmy badań w ośrodku adopcyjnym i zamknęłam się w sobie na dwa lata. Nie uroniłam ani jednejłzy, a teraz płaczę tak, że mam całą bluzkę mokrą!
*
Endometrioza rozsiana po całej otrzewnej nie pozwalała jednej z dziewczyn wziąć głębszego oddechu, gdy Monika próbowała pracować manualnie na jej brzuchu – tak bardzo bolesne to dla niej było. Terapia byładwuetapowa, najpierw przed obiadem, później jeszcze chwilę po.
– Otwórz oczy teraz i zobacz jak głęboko jestem już palcami w Twoim brzuchu, zobacz to, na ile mi już pozwalasz bez bólu – powiedziała w pewnym momencie Monika.
Popatrzyłyśmy na jej dłonie – były zanurzone po drugi paliczek, a wcześniej dała się dotknąć uciskiem najwyżej do pierwszego paliczka. Terapia manualna, którą wykonują fizjoterapeuci, musi być stosowana systematycznie. To jedno spotkanie z Moniką nie uzdrowiło Dziewczyn (choć niektóre czuły się oczyszczone duchowo), ale dało im świadomość tego, jak wiele mogą zmienić poprzez szukanie takiej właśnie pomocy. Część z nich znalazła w pobliżu swoich miejsc zamieszkania specjalistów fizjoterapii, do których uczęszczają. Natomiast są też takie Dziewczyny, które przemierzają wiele kilometrów, by to właśnie Monika była ich terapeutką.
Ostatnim elementem, jaki przygotowałyśmy dla uczestniczek na sobotę, był wieczór emocji. W sali, w której się odbywał, pojawiłyśmy się na długo przed Dziewczynami – chciałyśmy wszystko idealnie przygotować. Założenie było takie, żeby każdej z nich zapewnić przytulny, klimatyczny kącik, gdzie będzie mogła zostać sam na sam z własnymi myślami, przeżyciami i emocjami. Po całej sali porozkładałyśmy wielkie poduszki, pompowane fotele i koce, nie zabrakło też naszej towarzyszki – pompowanej biedronki Stefanii. Zależało nam na tym, by zapadł zmrok, by zrobiło się nastrojowo, ponieważ podczas tego spotkania światło dawały nam jedynie porozstawiane lampiony, lampeczki i świece – rozstawiłyśmy ich naprawdę mnóstwo. A jakie to były świece!
Z pomocą w doszczętnym rozpieszczaniu Dziewczyn przyszła firma Biosensual i podarowała dla każdej uczestniczki świeczkę rozpieszczającą każdy zmysł. Taka „wszystkorobiąca” świeca Biosensual wykonana jest w całości wyłącznie z naturalnych składników. Oprócz tego, że tworzy wspaniały klimat i rozpieszcza zmysły pięknymi zapachami, to jeszcze jej ciepły, roztopiony wosk idealnie nadaje się do masażu. Świece mają piękne nazwy: „Nadzieja”, „Miłość”, „Afrodyzuje” czy „Magiczny czas”.
Dokładnie te świeczki czekały porozstawiane po całej sali na dziewczyny. Każda wybierając swoje miejsce znajdowała też piękne tekturowe pudełko, a w nim świeczkę, która sama ją wybrała. Dziewczyny pojawiły się punktualnie, ubrane w dresy i swoje najwygodniejsze ubrania – dokładnie tak, jak prosiłyśmy.
Wieczór emocji to spotkanie, na którym naprawdę bardzo nam zależało. Wiedziałyśmy, jak wielką dawkę miłości i troski chcemy przez to wydarzenie podarować. Naprawdę długo się do niego przygotowywałyśmy. Stworzenie całych warsztatów wymagało od nas wielkiego zaangażowania, począwszy od spraw organizacyjnych, pozyskiwanie sponsorów, poprzez wykłady merytoryczne, na wieczorze emocji kończąc. Doskonale zdajemy sobie sprawę, jak ciężkie jest doświadczanie niepłodności na co dzień. Znamy posmaki goryczy i wszystkie odcienie szarości, które mu towarzyszą. Znamy kaliber ran, zaniedbań, trupów pochowanych w szafie – bardzo chciałyśmy Dziewczyny choć od części tego uwolnić.
Kiedy już każda z nich usadowiła się na swoim miejscu, zaczęłyśmy od wykonania zadania. Miało ono uświadomić im, które sfery życia są przez nie zaniedbywane, które kuleją, które odebrała im niepłodność. Wspólnie szukałyśmy odpowiedzi: dlaczego tak się stało, i starałyśmy się znaleźć rozwiązanie. Te Dziewczyny, które chciały się podzielić swoimi wynikami i przemyśleniami na głos, mogły to zrobić na forum przed całą grupą. Reszta odpowiadała w głębi serca. Piękne było to, że Dziewczyny pozwoliły sobie na totalną swobodę w wyrażaniu uczuć (o co je zresztą poprosiłyśmy)
„Nie stopuj płaczu, jeśli masz ochotę płakać – rób to. Jeśli masz ochotę szlochać, ryczeć i wyć – po prostu to rób”.
Posłuchały się – tamtego wieczoru wraz ze łzami i szlochem ich ciała opuszczały wszystkie emocje kumulowane przez długie miesiące, lata. Zapas chusteczek higienicznych okazał się bardzo przydatny. Zadawałyśmy im pytania. Szczegółowo odpowiedzieć na nie miały sobie w sercu, a na kartkach zapisywać jedynie hasła-skojarzenia, w pełni zrozumiałe tylko dla nich. Czasami pytania poruszały te najbardziej wrażliwe struny. Dawałyśmy czas na odpowiedź, miejsce na emocje i przestrzeń, by się z tym zmierzyć. Karteczki się zapełniały, chusteczki się kończyły – przyszedł czas, by grubą linią odciąć przeszłość, wziąć głęboki oddech i zacząć od nowa. Tej nocy wraz z ogniem w niebo poszło wszystko, co złe. Wybaczyły sobie wiele. Wykrzyczały, wywrzeszczały nienawiść, złość i krzywdy. A później… A wiecie, co później?
Później nie mogło stać się nic piękniejszego – wszystkie zaczęły się tulić, trzymać za ręce i mówić wzajemnie przemiłe rzeczy. Patrzyłyśmy na Nie z oczami pełnymi łez. Obydwie miałyśmy wrażenie, że pozwoliłyśmy odnaleźć się siostrom, które gdzieś kiedyś bardzo dawno temu się zgubiły, ale przez ten czas bardzo za sobą tęskniły.
A teraz? Kilka miesięcy po tych zajęciach nasze warsztatowe siostry nie przestają nas zaskakiwać spełniając nasze najskrytsze marzenia. Chciałyśmy im dać siebie – to była jedna z najważniejszych motywacji, gdy zbliżały się myśli w stylu „Boże, nie damy rady…”. Wyobrażałyśmy sobie, że nasze Dziewczyny połączą się w grupki dwu-, maksymalnie trzyosobowe. Wiecie, co robią? WSZYSTKIE mają CODZIENNY kontakt na grupie, którą stworzyły po warsztatach. Dodatkowo w mniejszych grupkach odwiedzają się w szpitalach, przynosząc sobie zdrowe posiłki i troszcząc się jedna o drugą.
– Kiedy ostatnio miałam gorszy czas, złe wiadomości uderzały z każdej strony jak jakieś szalone gradobicie, kolejni lekarze, u których szukałam pomocy, rozkładali ręce, pewnego dnia do drzwi zadzwonił dzwonek. Gdy otworzyłam, ujrzałam człowieka z wielkim bukietem kwiatów w garści, który oświadczył, że to bukiet dla Zofii Mazurek-Dudek. W załączonym liściku znalazłam wyjaśnienie tej zagadki.
„Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie gaś nigdy światła nadziei.
Zosiu, jesteśmy z Tobą całym sercem, walczymy razem dalej.
Twoje Dziewczyny z warsztatów”
– Gdy przestałam wyć, zrozumiałam szybko, że po pierwsze wyrównujemy rachunki „łzowe” i po prostu odwróciły się role nasze i Dziewczyn, a po drugie, że mam w zasięgu ręki również ziemskie anioły i nic mi nie straszne!
To tylko część z warsztatowych owoców, którymi cieszymy się od jakiegoś czasu.
A wiecie, co jest najsuper? Czekamy już na dwa „warsztatowe” maluchy! AAAA! <3 I, co najważniejsze, ani ciocia Zosia, ani ciocia Ania nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa! To dopiero 2,5 miesiąca…
Kolejne warsztaty Akademii Płodności odbędą się już w STYCZNIU 11-13.01.2019
Ania i Zosia